Podopieczni Rafała Klimkowskiego postanowili pójść za ciosem i w kolejnych pięciu minutach dwukrotnie bliscy byli podwyższenia wyniku, ale najpierw strzał Gieracha znakomicie odbił bramkarz rywali, a następnie Goliński minimalnie spudłował po dobrej wrzutce Muniaka z rzutu rożnego.
W samej końcówce pierwszej połowy dzielnie o piłkę w środku pola zawalczył Jakub Bartnicki. Jego starcie z rywalem było jednak na tyle niefortunne, że nasz zawodnik musiał opuścić boisko z urazem. Trzymamy kciuki za szybki powrót Kuby do zdrowia!
W związku z deficytem rezerwowych, miejsce Bartnickiego w polu zajął po przerwie… bramkarz – Bartosz Kielak. Między słupkami stanął zaś Paweł Okrasa.
Druga połowa to znów czas przewagi legionistów, której jednak przez niemal kwadrans nie byli w stanie przypieczętować golem – dwie próby Eryka Żaglewskiego kończyły się interwencjami bramkarza, a strzał głową Golińskiego minimalnie chybił celu. Wreszcie jedna nadeszła 44 minuta – do rzutu wolnego przed polem karnym podszedł Muniak. Etatowy wykonawca stałych fragmentów gry znakomicie przymierzył i było już 2-0.
Piłkarze Ursusa nie składali jednak broni. Już 7 minut po straconym golu przeprowadzili akcję lewą stroną. Rajd rywala odważnym wyjściem postanowił przerwać Paweł Okrasa – niestety, faulował. Chwilę później dobre rozegranie rzutu wolnego przyniosło gościom kontaktowego gola.
Dwie minuty później wszystko było już jasne. Kolejny rzut wolny, kolejny raz do piłki podszedł Muniak. Jego dośrodkowanie podbił jeden z obrońców, a najsprytniejszy w polu karnym okazał się Alex Phan, który wyprzedził bramkarza w walce o piłkę i z najbliższej odległości umieścił ją głową w siatce.
Po meczu trener naszego zespołu nie ukrywał zadowolenia. – Pomimo braków kadrowych, spowodowanych zarówno przesunięciami zawodników do wyższych roczników, jak i urazami, chłopcy zagrali na tyle dobrze, że absolutnie zasłużyli na zwycięstwo. Bardzo dobrze zagraliśmy w defensywie – wiele piłek przejmowaliśmy już na połowie przeciwnika. A jeśli nawet nam to nie wychodziło, to zmuszaliśmy rywala do posyłania długich piłek. To cieszy, bo pozwoliło nam na częstsze utrzymywanie się przy piłce niż przeciwnik, a na tym właśnie nam zależy.

Rafał Klimkowski, fot.: Jacek Prondzynski